ROZDZIAŁ NIE MA NA
CELU OBRAZIĆ UCZUĆ I POGLĄDÓW RELIGIJNYCH.
ROZDZIAŁ DRUGI „EWA”
- Dowiecie
się czegoś o Bogu, o miłości do Boga.
- Idę do kościoła. – usłyszałem gdy robiłem
cappuccino dla wysokiej blondynki.
- Po co?
- Spotkać się z Bogiem.
Wzruszyłem ramionami i podałem napój
kobiecie.
-
Religijność była czymś o czym Louis chciał rozmawiać. Uwielbiał Go. Często
modlił się i czytał Biblię. Naprawdę. Robił to równie często jak uprawiał seks.
- Wierzysz w Boga Harry? – obracał w
dłoniach swój kubek.
- Moja wiara
stała pod znakiem zapytania. – śmiech.- Czym, a może kim jest Bóg? Człowiekiem?
Zbawcą? Dlaczego ludzie widzą w Bogu oparcie? Nie rozumiałem. Uważałem, że
ludzie którzy wierzą w Boga są szaleni. Jak można wierzyć w coś co było tysiące
lat temu? Naprawdę nie wiedziałem.
- Nie. – odparłem.
- Nasz
znajomość na tamtym etapie była „sucha”. Nie kochaliśmy się jeszcze, nawet nie
dotknąłem jeszcze jego warg. Zawiozłem go kilka razy do jego facetów i to
wszystko. Pytanie o religie na tym poziomie znajomości była dość niestosowna
ale nie powiedziałem mu tego. Tak samo jak nie powiedziałem mu, że boli mnie
liczba dzienna jego kochanków.
- Powinieneś spróbować Harry.
- Hmm… przemyślę to. – odparłem.
- Mówiąc „przemyśle
to” szukałem w głowie najbliższego kościoła. Chciałem tam iść i poczuć to, co
czuje Louis.
Kościół był piękny. Mały, z masywnymi
ławami, skromnym ołtarzem i witrażami przez które wpadało do środka światło.
Usiadłem na końcu i wpatrywałem się w
wiszącego Chrystusa.
- Nie czułem
niczego ciekawego. Po prostu siedziałem w dziwnym pomieszczeniu i patrzyłem na
dziwną rzeźbę.
- Daj mi jakiś znak. – szepnąłem.
- To nie o to chodzi Harry. – usłyszałem głos
Louisa.
Odwróciłem się zdziwiony.
- Co ty tu robisz? Śledzisz mnie? –
zdenerwowałem się lekko.
Usiadł obok.
- Nie Harry, nie śledzę cię – uśmiechnął się.
– To mój ulubiony kościół.
- Absurd. –
śmiech. – Jeden wielki absurd. Wybrałem pierwszy przypadkowy kościół, a tu bęc!
Louis znalazł mnie.
Oparłem się wygodniej.
- Musisz zrobić tak – pokazał mi znak
krzyża, który powtórzyłem. – I pomyśleć o czymkolwiek.
Pomyślałem o tym jak spotkałem Louisa.
- Teraz weź to – podał mi książkę. – Znajdź w
tym odpowiedź na pytanie „dlaczego tak się stało?”.
Wziąłem książkę.
- To Pismo Święte.
- Okej. – skinąłem i otworzyłem ją.
- Może to
przypadek? A można znów absurd? Nie wiem.
„Każde objawienie jest
dla was jakby słowami zapieczętowanej księgi. Daje się ją temu, który umie
czytać, mówiąc: <<Czytaj ją, prosimy >>. On zaś odpowiada: <<
Nie mogę, bo ona jest zapieczętowana>>.”
Księga Izajasza 29, 11
Spojrzałem na Louisa.
- Jezu. – wydukałem.
- Pomyślałem
wtedy, że Louis ma rację. Bóg zna odpowiedzi na każde pytanie. To niesamowite. Zrozumiałem
wtedy te miliardy ludzi. I to od tak – pstryknięcie palcami. – W jednej chwili.
Przeczytałem kilka pierwszych stron Biblii.
- Jesteś jak Ewa – powiedziałem. –
Zasmakowałeś zakazanego owocu, skuszony przez samego siebie, o zgrozo. Wydałeś na
siebie wyrok. Na siebie i na swoje ofiary.
- A ofiarami byli ludzie z którymi spał Louis.
Wzruszył ramionami.
- Odwieziesz mnie? – spytał.
Zgodziłem się.
- Louis był
już w desperacji. Nie umiał sobie pomóc i myślał, że już nikt nie może mu
pomóc. Nie rozumiał, że to można leczyć, że to nie są naturalne potrzeby. W akcie
desperacji udał się do kościoła w którym posłuchał słów pastora i znalazł w
nich siebie. Bóg jest dla niego oparciem, ostatnią deską ratunku. To błąd z
jego strony.
- Nie rozumiem cię Louis, nie rozumiem
kurwa. Jesteś zapieczętowaną księgą. –westchnąłem.
Dotknął mojego policzka.
- Nie można rozumieć wszystkiego.
- Bóg jest
odpowiedzią na wszystko, przyjmijcie to do wiadomości.
_________________________________________
Cześć!
Ask (zapraszam serdecznie xx)
Sama jestem
chrześcijanką więc jeśli kogoś obraziłam tym rozdziałem to przepraszam, nie miałam
takich zamiarów :)
PS: Cytat
użyty w tym rozdziale pochodzi z Pisma Świętego.