poniedziałek, 7 lipca 2014

01. "Masz usta niepasujące do charakteru. Przykro mi, ale nie potrafię Ci tego powiedzieć."



- Gdy go poznałem, moje wszystkie dotychczasowe „rzeczy ważne” straciły sens. Najważniejszy był on. Miał coś w sobie, co przyciągało do ludzi. Może to był uśmiech? Może ciało? Nie wiem.
Na początku opowiem Wam o naszym pierwszym spotkaniu, które było dziwne. Ale to chyba nic złego?

ROZDZIAŁ PIERWSZY „KAWA KARMELOWA”
- Jezu Harry, nie mam pojęcia dlaczego szef cię jeszcze nie wyrzucił! – Cher przeciskała się pomiędzy stolikami z tacą pełną pustych kubków. – Patrz jaki dziś ruch!
Przeszedłem przez bufet i założyłem fartuch, myśląc o tym, czy aby na pewno dobrze zrobiłem przychodząc dziś do pracy. Był naprawdę okropny dzień. Duży ruch i tylko Cher.
Coś okropnego.
- Harry chodź tu! – usłyszałem krzyk z zaplecza. Dałem znak Cher i poszedłem, aby sprawdzić kto mnie wołał.
- Na podwórku stoją pudła, weź je tu przynieś. – powiedział Mark i wskazał dłonią drzwi ewakuacyjne.

- Wiecie co? Z perspektywy czasu myślę sobie, że może powinienem był powiedzieć: „przepraszam Mark, mamy naprawdę duży ruch, później to zrobię”, ale niestety nic nie powiedziałem. I wpadłem.

Gdy zaniosłem już trzy pudła czekała na mnie niespodzianka.
- Jak się masz? – spytała owa niespodzianka gdy brałem się za kolejne.
To był chłopak. Delikatny, z rozczochranymi włosami, błękitnymi oczyma. Wyglądał na góra dwadzieścia lat. Potem okazało się, że jest starszy ode mnie. I że jego penis jest twardy… ale o tym też dowiedziałem się później.
- Hmm… okej, noszę pudła. – odpowiedziałem i zaniosłem kolejne.
- Długo tu pracujesz?
- Tak.
Cisza.
- Cóż, może ci pomóc?
Odwróciłem się do niego. Zmierzyłem go wzrokiem, a on uśmiechnął się.
- Nie nadajesz się, przykro mi – podrapałem się po głowie. – Są ciężkie.
Podszedł bliżej.
- Co jest w środku?
Złapałem kolejne.
- Kawa karmelowa.
Zanim zdążyłem zareagować, trzymał już w dłoniach jeden z kartonów.
- Uwielbiam kawę karmelową. – szepnął.
Gdy zanieśliśmy już wszystkie, wyciągnął dłoń w moją stronę.
- Jestem Louis.
- Harry. – ścisnąłem ją. – Harry Styles.

- Czy rozumiecie jak to jest gdy coś ciepłego rozleje się po Twoim ciele, Twoim sercu?  Takie wielkie „aww” – śmiech.- AWW… - donośny śmiech. – Przepraszam, po prostu nie wiem jak mam Wam to opisać… Więc takie wielkie „aww” poczułem, gdy zobaczyłem Louisa. – chichot. – Serio. Chociaż wcale nie jest to śmieszne bo… - głos staje się szeptem. – Louis jest szatanem.

- Odwieziesz mnie do domu? – Louis oparł się o mur gdy ja zapalałem papierosa. 
- Jaka by była Wasza reakcja na takie pytanie? To dziwne, no nie? Spotykasz faceta, a on pyta się Ciebie czy odwieziesz go do domu. Jaki normalny człowiek tak robi? – skrzypienie krzesła. – Dość zabawne.

Podrapałem się po policzku i wypuściłem dym.
- Muszę wracać do pracy. – powiedziałem i wskazałem dłonią drzwi.
- Tato nie będzie zły jeśli wypożyczą cię na chwilę.

-W ogóle nie wiedziałem, że Mark ma syna. I to jakiego syna. Wow.

- Louis nie mogę, mam pracę.

- Widzicie? Broniłem się. – desperacki śmiech. – Naprawdę się broniłem! Mój organizm się bronił, bo wiedział co się święci.

- Możesz.
Rozejrzałem się. Pokręciłem głową i ruszyłem do auta. Otworzyłem je, uruchomiłem silnik i odchrząknąłem.
- Gdzie mam cię zawieść?
Louis poprawił się na fotelu.
- Tak właściwie to… zgubiłem się.
- Przecież mówiłeś, że Mark to twój ojciec.
- Możemy pojechać do ciebie?
Kątem oka widziałem jak ręką dotyka swojego krocza.

Cisza, skrzypienie krzesła. – Taak… - długa cisza. – Ja w ogóle nie wiedziałem, że lubię facetów w jakikolwiek sposób. To co robił wtedy Louis było obrzydliwe, nieetyczne. Nie kontrolowałem jego, ani tego, że robił sobie dobrze w moim aucie. Siedziałem obok, a on nic sobie z tego nie robił! Ale nie przerwałem mu. W tamtym czasie nie miałem bladego pojęcia, że jest takie coś jak męska wersja nimfomanki.

Ściskał je, cicho jęcząc.
- To tu. – powiedziałem zażenowany i zgasiłem samochód.
Wyszedł nie mówiąc ani słowa i ruszył w kierunku bloku. Podążyłem za jego krokami, a potem pokazałem odpowiednią  klatkę schodową. Zaprowadziłem go do mieszkania.
Gdy byliśmy już w środku dotknął mojej klatki piersiowej.
- Ładnie tu. – powiedział mimo tego, że wcale się nie rozejrzał.
- Dzięki.
- Ty też jesteś ładny.

- Otrzymać komplement z jego ust, to tak jakby dostać wymarzony prezent na gwiazdkę, a nie skarpety tak jak zawsze. Najprzystojniejszy chłopak w szkole mówi Ci, że Twoje włosy wyglądają dziś super. – głęboki oddech. – Czujecie to? Takie coś nie zdarza się codziennie.

- Złapał pomiędzy palce materiał mojej koszulki.
- Świetna jest – szepnął patrząc w moje oczy.- Możesz ją zdjąć? Dla mnie, Harry.

- Mało o nim wiedziałem. Tylko tyle, że ma na imię Louis, a jego stary jest moim szefem. – dźwięk palców uderzających w coś twardego. –Teraz też nie wiem o nim za dużo. Nic szczególnego. Imię, nazwisko, imiona rodziców, wiek, że spał z Markiem i tysiącem innych ludzi, i tym podobne. O wszystkim dowiecie się później.

- Hmm… okej.
Zdjąłem ją i położyłem na podłodze.
Louis pocałował mój tors raz, a potem drugi. Zaczął pieścić mój sutek.

- Patrzyłem na jego włosy. Autentycznie. Zachwycałem się nimi. Ich kolorem i kątem rośnięcia. Są wyjątkowe. I dobrze pachną.

- Co ty robisz? – szepnąłem
Odsunął się i wzruszył ramionami.
- Nie miałbyś nic przeciwko gdybym teraz poszedł do łazienki i zrobił sobie dobrze?
Spojrzałem na wybrzuszenie w jego spodniach.
- Nie, okej, jest okej. – podrapałem się po głowie. – Idź, okej? Jest tam. – pokazałem mu.

- Nie zrobiliśmy tego wtedy. Gdy wrócił wypiliśmy herbatę i zjedliśmy coś. Rozmawialiśmy o gównach. Wiecie co? Nigdy mi się do tego nie przyznał. Nigdy nie powiedział, że ma jakiekolwiek problemy. Gdy go pytałem, zbywał mnie. Myślę, że Louis wie i to go przytłacza. Ludzie myślą, że uzależnienie od seksu nie istnieje. Dlaczego?

_________________________________________
Hej!
Ważne informacje dotyczące bloga pojawiły się po lewej stronie :)

Jeśli chcecie być informowani piszcie tutaj.

Lista informowanych jest tutaj, a jeśli macie jakieś pytania do mnie lub po prostu Wam się nudzi to zapraszam na aska!

DZIĘKUJĘ ZA KAŻDY KOMENTARZ! WOW, NIE WIEDZIAŁAM, ŻE POD PROLOGIEM BĘDZIE ICH AŻ 11! DZIĘKUJĘ, DZIĘKUJĘ! <3

NIE INFORMUJĘ PRZEZ TWITTERA, TYLKO ASK LUB GG :)

10 komentarzy:

  1. Wow. To jest... huh, aż mi się gorąco zrobiło. Masz specyficzny sposób narracji, co sprawia, że czytelnik jest jeszcze bardziej zainteresowany. Niecierpliwie czekam na następny ;)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow,wow i jeszcze raz wow!! Rozdział udał Ci się w 100% i Twoj blog powoli zaczyna mnie wciągać lecz wydaje mi się że po kolejnym rozdziale będę chodzić i czekać na następny.W sumie to już tak jest :)
    Życzę weny ♥
    @Ania2368

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeszcze nie spotkałam się z taką narracją. Na początku nie zrozumiałam tego za bardzo, ale na szczęście się odnalazłam. Rozdział ogólnie super :)
    To dziwne, że Louis niczego nie wstydził się przy Harry'm.
    czekam na kolejny x

    OdpowiedzUsuń
  4. louis bez wstydu, eh ale zajebiście. jeszcze się nie spotkałam z takim ff:)) z niecierpliwością czekam na nastepny <3 pozdrawia sara

    OdpowiedzUsuń
  5. Jej! To jest wspaniale! Az mi sie mokro w majtkach zrobiło :* Pisz dalej :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Szczerze nie spotkałam się z takim opowiadankiem, z Larrym, heh dobre w sumie. :* Weny <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Czekam na next xD

    OdpowiedzUsuń
  8. Genialny rozdział! Z niecierpliwością czekam na następny! xx

    OdpowiedzUsuń
  9. Zachowania Lou nie skomentuję hahahah XD
    Zajebisty rozdział,czkam na next'a;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Super, po prostu nie ma słów, żeby wyrazić twój styl pisania i pomysłowość. Nie mogę doczekać się kolejnego. Pozdrawiam i życzę weny <333

    OdpowiedzUsuń